Tydzień temu malutkim w Borkowie rozegrały się dramatyczne wydarzenia. Podczas wizyty serwisowej firmy Bertrand, starsza kobieta nagle upadła na podłogę. Na szczęście dwójka naszych pracowników, Dariusz oraz Jurij, zachowała zimną krew i natychmiast rzuciła się, by ratować ludzkie życie. Przez czterdzieści minut, aż do przyjazdu karetki, reanimowali staruszkę. - To dzięki Wam Ona przeżyła - powiedział później lekarz.
- Moje anioły przyjechały! – tak uratowana kobieta wita naszych chłopaków. W sumie trudno się dziwić - wykonali najważniejszą robotę z możliwych.
- To stało się nagle – opowiada Darek. Podobnie jak „Jurek” jest całą sytuacją trochę speszony. Chłopaki nie chcieli rozgłosu, wręcz poprosili o dyskrecję. Szefowi, Mirkowi, powiedzieli, że podczas prac serwisowych „coś się wydarzyło”. Że Pani się przewróciła, a Oni Jej pomogli. Ani słowa o tym, że przez 40 minut reanimowali kobietę, która w pewnym momencie przestała w ogóle oddychać. Już była na tamtym świecie. A przecież w tym czasie w domu Klientki była siedmioletnia wnuczka. Wyobraźcie sobie, z jaką dodatkową presją mierzyli się nasi pracownicy. I dali radę.
Spotkaliśmy się z Darkiem i "Jurkiem", którzy opowiedzieli nam, jak wyglądała ta sytuacja:
- W pewnym momencie Pani zaczęła się kręcić w kółko. Pomyślałem, że może odgania pszczoły, czy coś. A Ona nagle leci. I jeszcze upadając uderzyła głową o ścianę – opowiada Dariusz. – Rzuciliśmy wszystko i przez cały pokój lecimy do niej. Leżała na plecach, z ust toczyła się Jej piana. Dławiła się językiem. Od razu udrożniliśmy drogi oddechowe i na bok. Żeby mogła oddychać - mówi nasz kolega, który, podobnie jak "Jurek" potrafił powściągnąć emocje i zachować zimną krew. Nie bez znaczenia jest również wiedza, jaką nasi koledzy posiadali, a która pomogła im podjąć zdecydowane i przede wszystkim mądre decyzje. To one zaważyły na tym, że starsza Pani żyje, co zresztą potwierdził przybyły na miejsce lekarz.
Darek w Bertrandzie to jest od zawsze. Trzydzieści lat. „Jurek” od 2016, odkąd przyjechał do Polski. To serwisanci. Sporo jeżdżą, sporo widzieli, ale nigdy się z taką sytuacją nie mierzyli. Gdy wrescie przyjechała karetka, lekarz pogratulował im, mówiąc:
- Gdyby tak leżała na plecach, zmarła by w ciągu kilku minut. Uratowaliście Jej życie.
- Jak sobie tak później pomyślałem, to…jestem z siebie trochę dumny – mówi Darek, a „Jurek” tylko kiwa głową, choć do bycia dumnym ma równie ogromne prawo. Chłopaki nie czują się bohaterami. Ale z pewnością nimi są. Zarówno jako firma, ale też jako pracownicy firmy Bertrand, jesteśmy niezmiernie dumni, że tak odważni i wyjątkowi ludzie wchodzą w skład naszej ekipy. Jak gdzieś będziecie widzieć chłopaków - pogratulujcie im z całego serca. Zasłużyli.