Ludzie Bertrand – Jestem takim trochę żartownisiem

Do firmy Bertrand wrócił po roku. Pracownicy przyjęli go jak „swojego”. Wraca do Nas już w nowej roli, ale to ciągle ten sam ambitny, uśmiechnięty, pełen ciekawych pasji chłopak, którego warto poznać. Zapraszamy na naszą rozmowę z Jakubem Myszką, technologiem drewna i…spikerem piłkarskim.

Dlaczego wróciłeś do firmy Bertrand?

Zrobiłem sobie roczną przerwę, chcąc spróbować innej ścieżki kariery. Wróciłem, bo cenię sobie rozwój. A mnie bardzo podobała mi się praca przy organizacji produkcji. Przygodę w firmie Bertrand rozpocząłem w listopadzie 2019 roku. Zaczynałem właściwie od podstaw, bo roboty na hali. Po trzech miesiącach na dziale rolet dostałem propozycję awansu – na technologa. Stwierdziłem, że chętnie spróbuję.

No i jak wygląda ten powrót?

W dziale drewna jest jednak o wiele więcej pracy niż na roletach. Ale to dobrze, bo tak jak wspomniałem, chcę się rozwijać. Mam jednak więcej technicznych aspektów do przyswojenia, lecz powoli się wdrażam i jestem dobrej myśli. Nie bez znaczenia w mojej decyzji o powrocie był fakt, że znam wielu ludzi, którzy w tej firmie pracują. I nawet, jak mnie tu ten rok nie było, to będąc z nimi w ciągłym kontakcie, cały czas byłem na bieżąco z tym, co się w Bertrandzie dzieje. Poza tym, pozostawiłem – tak myślę – po sobie dobrą opinię, dlatego łatwiej i chętniej było do firmy wrócić.

Co się przez ten rok w firmie Bertrand zmieniło?

Na pewno to, że jest profesjonalny onboarding. Dziś, przychodząc do Bertrand, człowiek od razu dostaje sporo informacji od samej firmie, dzięki temu, że onboarding jest bardzo profesjonalnie poprowadzony. To zmiana na duży plus.

Co najbardziej cenisz w naszej firmie?

Atmosferę, jak również relacje z ludźmi, które tutaj nawiązałem. One zaczęły się od pracy, a później przeniosło się na życie prywatne. Spotykamy się, rozmawiamy, wspieramy. Bardzo podobało mi się to, że przy okazji mojego powrotu, parę razy od różnych osób usłyszałem, że „nasz człowiek wrócił”.

Jesteś spikerem na imprezach sportowych. Skąd taka zajawka?

Wśród moich znajomych znany jestem z tego, że jestem dość wesołą osobą, która lubi sobie pożartować. Pewnego dnia jeździłem po Bożympolu rowerem. I podczas tej przejażdżki spotkałem prezesa naszego klubu. No i pytam go, co tam, Panie Wojtku, jak tam leci. A on mi opowiada, że tu robią trybunę, tu będzie budka spikera, a Ciebie wyślemy na kurs i będziesz na meczach „spikerował”. Oczywiście, nie wziąłem tego na poważnie. Minęły dwa, trzy miesiące i napisał do mnie kolega. Słuchaj, pisze, bo w klubie pytają się, czy Ty na ten kurs się wybierasz. A on jest za tydzień.

I co sobie pomyślałeś?

No, dobra, spróbuję. Najwyżej oddam im pieniądze za ten kurs, bo to nie była droga sprawa. Akurat był COVID, więc zajęcia odbywały się online, ale i tak były bardzo ciekawe. Brał w nich udział spiker reprezentacji Polski, również spiker Lechii Gdańsk, Marcin Gałek. Na koniec był egzamin, który zdałem, otrzymując certyfikat i tym samym uprawnienia do bycia spikerem na meczach do poziomu trzeciej ligi.

A jak oceniasz sam kurs?

Muszę przyznać, że dowiedziałem się mnóstwo rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Bo ja na co dzień chodzę na koszykówkę, a tam spiker jest takim trochę kuglarzem, który podkręca atmosferę. Nie wiedziałem jednak, że taka osoba ma też swoje obowiązki związane na przykład z bezpieczeństwem spotkania.

Z tym hobby wiążesz swoją przyszłość?

Mam jednak plan, żeby w tym kierunku się rozwijać, poczyniłem nawet pewne kroki, które pokrzyżowała mi choroba. Natomiast teraz pojawił się temat współpracy z piłkarską Arką Gdynia, więc kto wie, może to się fajnie rozwinie?

A jak w ogóle doszło do tego kontaktu?

Byłem u nich spikerem na czwartej lidze, gdzie grają rezerwy Arki. Mój znajomy, również spiker, który teraz jest obecny na meczach Stolema Gniewino, a kiedyś na Arce właśnie, miał obsługiwać ten mecz. Ale coś mu wypadło i szukał zastępstwa. Zadzwonił i spytał, czy chcę spróbować. A że miałem już przetarcie na tym szczeblu, nie miałem za to na tak dużym i pięknym stadionie. To akurat był fajny mecz, bo gdynianie grali z Gryfem Słupsk. Już po spotkaniu porozmawiałem  z rzecznikiem klubu, mamy do siebie namiary, w razie czego.

A jak nazywa się klub, którego spikerem jesteś na co dzień?

Jest to Sokół Bożepole Wielkie. Okręgówka gdańska. To moja alma matter. Lecz jest też drugi klub, któremu spikeruje. To Anioły Gagrzegorze grające w czwartej lidze. Tam jest często ciekawie, bo przyjeżdża do nich dużo drużyn, które kiedyś grały wyżej niż czwarta liga. Kiedyś przyjechał zespół z Kolbud. Lało jak z cebra. No i większość kibiców błyskawicznie zniknęła, a na trybunach zostało zaledwie dwójka najwierniejszych fanów, którzy w pewnym momencie odpalili race. Jako spiker powinienem zareagować, ale uznałem, że po pierwsze w tym deszczu te race za chwilę same zgasną, a po drugie, że przecież na trybunach nikogo nie ma. No i po meczu podszedł do mnie taki starszy Pan z teczką w ręce. To był związkowy delegat. Spytał się, czy to ja byłem spikerem na tym spotkaniu. Gdy powiedziałem, że tak, od razu spytał czy w ogóle mam uprawnienia do bycia spikerem. Powiedziałem, że owszem, że mogę pokazać „papier”. On stwierdził, że nie muszę tego robić, po czym spytał o tę sytuację z racami i czy nie uczyli mnie na kursie, że trzeba reagować, gdy odpalane są środki pirotechniczne.

Czy jakieś konkretne mecze, na których byłeś spikerem, zapadły Tobie w pamięć?

Oczywiście. Powiem moje TOP 3. Pierwsze spotkanie, to Anioły Garczegorze kontra Gryf Słupsk. Mecz na naprawdę niezłym poziomie, sporo emocji. Kolejny to również Anioły, tylko tym razem z Pogonią Lębork. Takie małe, lokalne derby. No, a numer jeden to pojedynek Sokół Boże Wielkie kontra Zenit Łęczyce. To nasz odwieczny rywal, wobec czego tym spotkaniom zawsze towarzyszy mnóstwo emocji. Na tamtym meczu pojawiło się z pięćset osób, była kapitalna atmosferka. Tam był prawdziwy sport, prawdziwa walka. Dodatkowy smaczek jest taki, że Sokół wygrał 4:1, a było to pierwsze nasze derbowe zwycięstwo od siedmiu lat.

Mówiłeś, że chodzisz na koszykówkę i że tam spiker jest takim trochę kuglarzem. A czy Ty urozmaicasz swoje spikerowanie?

To zależy od meczu i sytuacji na boisku. Czasami zdarza mi się wywoływać imię zawodnika, a kibice wykrzykują jego nazwisko, szczególnie jeśli jest to klubowa gwiazda. Przed jednym ze spotkań ustaliłem sobie z kibicami, że jak będę wyczytywał imiona kolejnych zawodników, to zanim podam nazwisko, oni za każdym razem zaintonują gromkie: „Sokół” i jeszcze podbiją bębnami. Fajnie wyszło.

Opowiem jeszcze jedną historię. Jak pracowałem jeszcze na hali PVC, to obok mnie robił taki chłopak. No i on kiedyś mnie zagaduje, że, ej, a u Was w Sokole gra taki Mateusz Gil. Mówię, że no pewnie. A on, że to mój dobry „ziomek” jest. No, a skąd on jest, pytam? Z Biebrowa, odpowiada ten kolega. Postanowiłem to wykorzystać. I jak kiedyś, w jednym ze spotkań, ten Mateusz strzelił bramkę, to zaintonowałem: bramkę dla Sokoła strzelił zawodnik z numerem 9, „biebrowski” bombardier, Mateusz Gil!

Bardzo się to ludziom spodobało, a ksywka się przyjęła.

Widać, że to Cię „kręci”.

Ta spikerka to naprawdę fajna zabawa, ale nie nakręcam się zbytnio na to, że to się jakoś super rozwinie. Zobaczymy. Wiem, że aby tak się stało, to ja muszę wykonać pewne kroki, zrobić profesjonalną licencję, ale jednocześnie ktoś później będzie musiał mnie gdzieś zarekomendować. Niby tych spikerów wielu nie ma, ale wiem też, że ciężko nowej twarzy zaistnieć w tym środowisku, nawet jeśli ma ku temu predyspozycje. Chociaż, może nieskromnie, ale zgodnie z prawdą, muszę przyznać, że jestem chwalony za swoją pracę na stadionie. Dużo osób mówi, że na meczach Sokoła spiker robi fajną atmosferkę. Niektórzy nawet nie wiedzą, że to ja. Pamiętam, jak byłem w wojsku, to jeden kolega z okolic trójmiasta mówi do mnie: U Was, na tym Sokole, to ten spiker naprawdę robi robotę! A ja do niego: to właśnie ja jestem tym spikerem, haha.

Jesteś postrzegany jako osoba, która ma duże poczucie humoru i dystans do siebie. Słyszałem, a nawet widziałem, że na swoje social media wrzucasz różne, wesołe filmiki, w których wcielasz się w różne role. Skąd taki pomysł?

To też był absolutny przypadek. Wszystko tak naprawdę zaczęło się od pisania. Ja często mam dużo myśli w głowie, nawet teraz, jak rozmawiamy, to myślę o pięciu rzeczach naraz. I czasami czuję potrzebę, by te myśli gdzieś przelewać. No i raz siedziałem przed kompem i pod wpływem impulsu napisałem taki dość długi, lekko prześmiewczy, może trochę filozoficzny post na jeden temat. Wzbudziło to duże zainteresowanie, ludzie pisali, że im się to bardzo podoba, a jedna koleżanka, po czasie i kilku innych długich postach, powiedziała mi wprost: Kuba, Ty może zacznij nagrywać te swoje myśli, bo jak piszesz długie posty, to ludziom często nie chce się czytać. Bo za długie. No to zacząłem to robić. Jeszcze przed wojskiem nagrywałem jakieś takie głupotki. Moja dziewczyna czasami chyba się już wstydzi, gdy mówię Jej: Dobra, Malwina, nagrywamy! Bo ona nigdy nie wie, co mi strzeli do głowy! Lubię takie wygłupy. Raz na przykład byłem w Wieżycy na punkcie widokowym, śnieg, zimowa sceneria. No i nagrałem, że jestem na skoczni w Oberdsorfie w Niemczech, a ludzie nie wiedzieli, czy faktycznie tam jestem, czy się tylko wydurniam.

Często robisz takie „akcje”?

Albo jak byłem akurat bezrobotny, byliśmy z kolegą na „fuszce” w Jastarni. Aura nad morzem była specyficzna, mgła, więc biorę telefon i nagrywam, że jestem w Danii u znajomego, że tak się żyje jak się ma firmę, a Wy dalej pewnie na etacie? Kolega jak to zobaczył, złapał się za głowę, co Ty opowiadasz, mówi, w jakiej Danii? Oczywiście, to co nagrywam ma lekko prześmiewczy i ironiczny charakter. Generalnie ludziom się podoba, choć oczywiście staram się nikogo nie urazić. To takie żarty, które po prostu lubię.

Porozmawiaj o naszej ofercie

Przygotowaliśmy dla Ciebie coś specjalnego

Polecamy artykuły

Przedstawiamy kolejny cykl na naszym blogu – Realizacja Miesiąca – a konkretnie chcemy zaprezentować projekty, które, według nas, zasługują na…

Wybór drzwi to jedna z kluczowych decyzji podczas projektowania lub modernizacji domu. Od drzwi wymagamy nie tylko estetyki, ale również…

Drzwi podnoszono-przesuwne HST Panorama od firmy Bertrand to innowacyjne rozwiązanie, które łączy nowoczesny design z funkcjonalnością. To oferuje użytkownikom wyjątkowy…