Legendarny trener angielski Bill Shankly, powiedział kiedyś, że futbol nie jest sprawą życia i śmierci. To coś o wiele bardziej poważnego. Dla Naszego kolegi, Damiana kierownika produkcji aluminium, piłka nożna to może nie jest sprawa życia i śmierci, ale z pewnością piekielnie ważny aspekt życia. Na ten temat mógłby rozmawiać godzinami. Większego pasjonata futbolu w Bertrandzie nie znajdziecie.
Piłkarskiego bakcyla zaszczepił we mnie ojciec, działacz lokalnego klubu. Miał grupkę znajomych, z którymi jeździł na różne mecze piłkarskie w Polsce. Ten pierwszy, na który mnie zabrał, to było spotkanie Pucharu UEFA w Lubinie, gdzie miejscowe Zagłębie mierzyło się z legendarnym włoskim Milanem. Sam mecz pamiętam jak przez mgłę, ale wyjazd, cała otoczka, to wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażenie – mówi Damian.
W wyjazdy na mecze Damian wkręcił się na całego. Gdy tylko wyjechał do Anglii, jeździł gdzie się da, zwiedzając przeróżne stadiony. – Byłem na Stamford Bridge, gdzie gra Chelsea. Ogromne przeżycie. Byłem na stadionie Manchesteru City, jak grali z Lechem Poznań. Na klimatycznym obiekcie Luton, zresztą mieszkałem tuż obok. Na nowym obiekcie Tottenhamu, który jest kosmiczny. Lecz największe wrażenie zrobiło na mnie Wembley – opowiada, dodając: – Ludzie różnie spędzają czas, jeżdżą na ryby, podróżują. Ja uwielbiam zwiedzać stadiony. Chciałbym kiedyś zobaczyć Old Trafford, no i wybrać się na Derby Mediolanu.
Z perspektywy trybun widział mnóstwo topowych drużyn. Lecz dwie, które głęboko zagościły w jego sercu to Barcelona i… Wisła Kraków. – W Barcelonie zakochałem się, gdy trafił tam Luis Figo, zawodnik, którego uwielbiałem oglądać. Choć na podwórku miałem ksywę Hagi, od świetnego piłkarza z Rumunii, który również tam grał. Byłem mały, gruby, tak zaczęli na mnie wołać. I do dziś tak zostało, – śmieje się Damian. – Wisła to druga miłość. Podziwiałem ich za ery Bogusława Cupiała, mam na myśli ten zespół z Żurawskim, Frankowskim, Kosowskim, Gorawskim. Pamiętam świetny występ Grzegorza Patera przeciwko Barcelonie. Do dziś Wisła jest jedynym zespołem, który pokonał Barcę w erze Guardioli, gdy ta drużyna, zdobywając Ligę Mistrzów, nie dała się już później nikomu pokonać.
W kibicowanie próbował wciągnąć swoją przyszłą żonę. Pojechali razem na mecz Tottenhamu z Wisłą Kraków. – Jak jechaliśmy metrem, to cały pociąg był zawalony kibicami Tottenhamu. Tylko ja w koszulce Białej Gwiazdy. Ale nikt się o to nie przyczepił – uśmiecha się nasz kolega. – Żonie się podobało, ale ostatecznie nie zakochała się w piłce.
Oprócz wyjazdów na mecze, Damian ma jeszcze jedną piłkarską pasję – kolekcjonowanie meczowych trykotów. Na rozmowę z Nami przyszedł z siatką wypełnioną po brzegi prawdziwymi unikatami – koszulka reprezentacji Portugalii z Figo, trykot Tottiego z Romy. Prawdziwe perełki. – Pierwszą koszulkę kupiłem w Anglii. Wszedłem do takiego ogromnego sklepu sportowego. Zobaczyłem, że wisi tam trykot Beckhama z Realu Madryt. Uwielbiałem tego piłkarza. Wiedziałem, że muszę mieć tę koszulkę! – mówi z przejęciem. Co ciekawe, miał jeszcze drugą koszulkę Becksa, z Manchesteru, ale oddał młodszemu kuzynowi, który Czerwonym Diabłom kibicuje: – Trochę żałuję, ale już mu jej przecież nie zabiorę, – uśmiecha się.
Pytany, jaki trykot chciałby mieć w swojej kolekcji, mówi: Hagiego z czasów Barcelony. Ale to będzie piekielnie trudne do wykonania. – Chciałbym jeszcze koszulkę Lewego z Barcelony, tu może pójść łatwiej. To pierwszy Polak w tym klubie i, mam wrażenie, nieprędko trafi się kolejny. Chyba, że jakiś bramkarz.
Co ciekawe, pasją do kibicowania próbuje zarazić kolegów z pracy. – Planujemy w Bertrandzie taki wspólny wyjazd do Londynu na turniej Emirates Cup, organizowany przed sezonem przez Arsenal. Byłoby super, gdyby się udało dopiąć ten temat. Pokazałbym chłopakom trochę wielkiej piłki – puentuje z uśmiechem nasz kolega.
Rozmowę prowadził Wacław Wachnik.